
Ponad tona martwych ryb, cuchnąca woda i podejrzenia o ścieki z oczyszczalni – tak wygląda zbiornik wodny w Stańkowie w gminie Chełm. Zarząd Okręgu Chełmskiego PZW wprowadził całkowity zakaz połowu, a sprawą zajmują się już Wody Polskie i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.

Stańków, gmina Chełm. Zamiast sielskiego widoku nad wodą, dramatyczny krajobraz. Z brzegu zbiornika wędkarze wyciągają śnięte ryby. Zarząd Polskiego Związku Wędkarskiego w Chełmie zdecydował o natychmiastowym zakazie połowu. A mieszkańcy alarmują: to może być skutek zanieczyszczenia rzeki Uherki przez ścieki z oczyszczalni ścieków w Bielawinie.
Radny powiatu Marcin Łopacki, który osobiście interweniował na miejscu, nie kryje oburzenia. W swoich mediach społecznościowych zamieścił relację z wizyty nad rzeką:
– „Gołym okiem stwierdziłem, że zamiast czystej wody, płynął czarny, cuchnący szlam, a na brzegach widoczne były śnięte ryby” – napisał.
Radny wskazuje, że źródłem zanieczyszczeń był wypływ z oczyszczalni w Bielawinie. Jego zdaniem, to właśnie te ścieki doprowadziły do zatrucia rzeki i zbiornika. Zgłoszenia o martwych rybach napływały również od lokalnych działaczy, w tym przewodniczącego Rady Gminy Ruda-Huta, Piotra Śliwy.
– „Pytanie brzmi: kto podjął decyzję o zrzucie ścieków do Uherki, niszcząc wszystko, co w niej żyje?” – pyta retorycznie radny.
Na szczęście – dzięki szybkim działaniom Nadzoru Wodnego w Chełmie, który rozpiętrzył jaz na Uherce przed intensywnymi opadami – udało się ograniczyć skalę skażenia. Próbki wody zostały już pobrane i przesłane do badań, ale na wyniki trzeba jeszcze poczekać. Mieszkańcy i wędkarze zostali poproszeni o dalsze monitorowanie sytuacji; zarówno pod kątem obecności śniętych ryb, jak i stanu samej wody.
Sprawą zajmują się obecnie Wody Polskie, PZW i WIOŚ. Mieszkańcy oczekują, że winni tej katastrofy środowiskowej poniosą odpowiedzialność.
– Mam nadzieję, że to już się więcej nie powtórzy – podsumował radny Łopacki.
Zbiornik w Stańkowie był miejscem chętnie odwiedzanym przez wędkarzy i lokalnych mieszkańców. Dziś jest symbolem zaniedbania i alarmem dla służb ochrony środowiska. Czy to początek szerszego kryzysu ekologicznego? Na odpowiedź trzeba jeszcze poczekać.
